Po powrocie do domu Leon opowiedział mamie, co
dzisiaj robił. Mama zapytała go, kim jest Laura. Chłopiec wyjaśnił, że
dziewczynka mieszka w domu dziecka i jest jego koleżanką. Mama spojrzała na
syna i zapytała:
–
Może zaprosimy twoją
koleżankę i poznam ją bliżej?
Leon prawie się popłakał z radości:
–
Byłoby wspaniale! -
krzyknął.
Godzinę później zadzwonił do Laury i oznajmił jej, że może przyjechać do nich na weekend. Laura nie
mogła uwierzyć własnym uszom.
–
Dziękuję! -
odpowiedziała.
Po kilku godzinach do domu dziecka przyjechała rodzina
Leona. Babcia rozglądała się uważnie. Budynek był dosyć stary, pamiętał czasy
wojenne, ze ścian schodziła farba, a na nich wisiały stare obrazy i zdjęcia.
–
To zdjęcie jest z
drugiej wojny światowej – rzekła babcia.
Starsza siostra Leona Celina spojrzała na babcię:
–
Babciu! Skąd ty to
możesz wiedzieć? Jesteś już stara i dobrze wiesz, że zapominasz czasem nakarmić
naszego kota!
Babcia rzuciła tylko wymownym spojrzeniem na wnuczkę i nic
nie odpowiedziała.
Weszli na górę i doszli do pokoju numer „62”, gdzie
mieszkała Laura. Mama Leona zapukała do drzwi. Po chwili z pokoju wyłoniła się
Laura, która trzymała w rękach walizkę.
–
Gotowa?
Laura
przytaknęła głową. Leon zabrał bagaż i zeszli
na dół do auta. Podróż do domu przebiegła im spokojnie, a w samochodzie było
dużo śmiechu.
Wieczór
zapadł szybko, zjedli kanapki na kolację, posłuchali opowieści babci Leona o
dziejach budynku, w którym mieści się obecnie Dom Dziecka. Zmęczeni, ale
szczęśliwi poszli spać.
Następnego
ranka dzieci obudziły się dosyć wcześnie.
Dziewczynka spała na materacu, a chłopiec na swoim łóżku. Laura zapytała, co
dziś robią. Leon pomyślał chwilę, a po kilku
minutach przypomniał sobie, że niedaleko jest wieś, w której mieszkają jego
przyjaciele. Od razu zerwali się na
równe nogi:
–
Możemy ich odwiedzić?
–
Pewnie – odpowiedział
przyjaciel.
Leon i
Laura przebrali się i zeszli na dół. Zjedli śniadanie, które przyrządziła im
mama Leona, następnie założyli buty, lekkie kurtki i poszli. Minęli kilka domów
i znaleźli się w centrum wsi, która nazywa się Niewolno. Obok wiatraka stał dom
z dużym ogrodem, w którym bawiła się szóstka dzieci. Przyjaciele podeszli do
furtki i zadzwonili. Otworzył im mały chłopiec z bujnymi lokami i zapytał:
–
Leon, kto to jest?
–
Laura, moja koleżanka.
Na podwórku
nie było nikogo. Wszyscy oprócz chłopca, Laury i Leona gdzieś zniknęli. Franek
– bo tak miał na imię malec z bujnymi lokami - cofnął się i niezauważony przez
nikogo też się schował. Gdy Laura podeszła do wielkiego orzecha, gwałtownie
zeskoczył z niego chłopak. Był cały ubrany na brązowo. Dziewczynka bardzo się
przestraszyła. Okazało się, że był to Witek. Trochę mu się zrobiło głupio, gdy
ujrzał minę Laury. Wziął więc ją za rękę i zwołał wszystkich na podwórko, aby
przedstawić nową koleżankę. Pojawili się dwaj chłopcy: Franek, którego już
zdążyła poznać, Staś – brat Franka i Witka oraz dwie dziewczynki: Zosia i
Marta, które były kuzynkami chłopców.
Nagle Leon przypomniał sobie o wizycie w schronisku i
krzyknął:
–
No nie!! Idziemy!
Laura lekko
zdezorientowana i zła pobiegła za nim. Dopiero co przyszli, a on już gdzieś ją ciągnął!
Nie rozumiała, co się dzieje. Kolega wyjaśnił jej po drodze, że mieli przecież
iść dziś do schroniska dla zwierząt. Po powrocie do domu Leon z Laurą wzięli po
kanapce, pożegnali się z Leona mamą i wyszli.
Schronisko
znajdowało się trochę dalej od domu, w miasteczku, więc zabrali ze sobą rowery.
Chłopiec jechał na rowerze swojego taty, a Laura na rowerze Leona.