niedziela, 5 stycznia 2020

Rozdział VI (Oliwia Zaustowicz)


     Laura spojrzała na krajobraz z zachwytem. Był piękny i kolorowy. Leon rozejrzał się i zobaczył coś dziwnego, tak jakby coś tam się ruszało. Szybko podszedł bliżej, aby się temu przyjrzeć. Ujrzał coś wyjątkowego. Był to piękny, jasnobrązowy koń. Biegł koło ogromnego drzewa. Nagle przybiegł drugi koń. Był wyjątkowy i inny, tak jakby go ktoś pofarbował na różne kolory. Był żółto – pomarańczowo - czerwony. Miał długi ogon, piękne brązowe oczy. Leon powiedział o tym przyjaciółce.
- Halo, kto tam jest? – niespodziewanie dotarł do nich nieznany głos jakiejś dziewczynki.
Przyjaciele zaczęli się rozglądać i dostrzegli zbliżającą się z oddali postać.
- Hej, mam na imię Leon, a to jest moja przyjaciółka Laura.
- Ja jestem Emma, moja babcia ma stadninę koni, co was tu sprowadza? - zapytała.
- Ta sówka nas tu sprowadziła.
- Jaka sówka?
- No ta, lata obok nas, ma na imię Bursztynka – cierpliwie tłumaczyła Laura.
- Nie widzę jej - powiedziała zdziwiona dziewczynka.
      Leon zaczął się domyślać, że ptak jest zaczarowany i dlatego Emma go nie widzi. Powiedział to dziewczynom. Były zdziwione i na początku myślały, że Leon to zmyślił, ale potem uwierzyły. Przyjaciele chcieli się zbierać, ale nie wiedzieli, gdzie jest wyjście. Szukali też sówki, ale ona gdzieś zniknęła. Odkryli, że Emmy też nie ma. Zaczęli się denerwować. Nie wiedzieli, jak wrócić. Szukali bardzo długo, myśleli, że minęły jakieś cztery godziny od ich przybycia do tego dziwnego miejsca. Nie wiedzieli, co robić.
      Zaczęło się ściemniać. Jak już było bardzo ciemno, ich oczom ukazało się fioletowe światło i sówka, która wcześniej ich tu zabrała. Szybko pobiegli w stronę światła i znów znaleźli się tam, skąd wyruszyli.

1 komentarz: